Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2016

want you so bad I can taste it

Obraz
Minął tydzień, a ja wciąż nie płakałam. Tylko raz byłam tego bliska... gdy Życzenie powiedział, że nie nauczy się wiązać krawata. To była kropla, która mogła przelać czarę, a jednak udało mi się zebrać w sobie i obyło się bez łez. Bywają nawet momenty, kiedy jestem szczęśliwa, jak choćby w poniedziałek, gdy przyjechał mój chłopiec i poszliśmy na spacer. Albo we wtorek, kiedy wyszłam z pracy: świeciło słońce, w pamięci miałam poprzedni przyjemny wieczór i nastawiałam się na kolejny, tym razem w towarzystwie przyjaciółek. Tylko że im bliżej jestem domu, tym mniej się uśmiecham, nie dlatego, że rzeczywiście robię się smutniejsza, ale dlatego, że nie powinnam się cieszyć.  Znów rodzina nie jest zadowolona, bo śmiem wyjść z domu . Bo przecież nie wypada . Czasem aż mam ochotę powiedzieć to mama umarła, nie ja . Ja żyję dalej i nie zamierzam płakać, skoro nie potrafię płakać. Co prawda skupić się ostatnio nie mogę, ale rozprasza mnie coś zupełnie innego... Musimy o tym kied...

Dzień, który zaczął się marnie, marnie skończy się, czyli o tym, że w listopadzie nie da się uciec od śmierci

Obraz
Ósma czterdzieści, siedzę w autobusie i myślę o tym, że wreszcie udało nam się z dziewczynami rozbroić beczkę piwa, że oprócz suszarki muszę kupić również mikser, bo zepsuł się poprzedniego dnia, że do końca tygodnia muszę zrobić raport w pracy, że na weekend powinnam ogarnąć notatki. Dzwoni telefon, tata. Słucham i nie rozumiem. Kilka minut później dzwoni siostra. Nie wierzę. Nie rozumiem. Mama nie żyje. To nie tak, że się tego nie spodziewaliśmy. Ale nie byliśmy gotowi. Podjechałam do pracy. Weszłam po siostrę. Razem zaczekałyśmy na ciocię. Pojechałyśmy do mamy. Jak ja śmiem nie pożegnać się z mamą?  Przecież tam jej już nie ma.  Akt zgonu. Ubranie do trumny. Buty. Apaszka, żeby zasłonić dziurę w szyi. Rajstopy. Bielizna. Firma pogrzebowa. Kościół. Ksiądz. Organista. Grabarz. Kaplica. Urna. Kwiaty. Wieńce. Stypa. Goście. Różaniec. Cmentarz. Telefony. Dalej nie płaczę. Czy ja w ogóle jeszcze to potrafię? Nucę tylko kolejną piosenkę pod nosem, pewnie myślą, ż...

jutro może nas nie być / listopadowy czelendż

Obraz
Do napisania tego posta zainspirowała mnie Noel .  Choć zdaje się, że nie radzę sobie ostatnio najgorzej, jest kilka rzeczy, nad którymi powinnam popracować i z pewnością będę bardziej zmotywowana, jeśli przyznam się do nich publicznie. Oto moje cele na listopad: 1. Kupić spodnie Zaczynam od dosyć łatwej sprawy, w końcu która dziewczyna nie lubi zakupów? Widać dziewczyną typową nie jestem, bo zakupy mnie irytują: ogromne centra handlowe, tłumy ludzi i kolejki do przymierzalni. Nie mogę jednak patrzeć na odstające spodnie, w których ostatnio chodzę, i zecydowanie potrzebuję nowych.  2. Pić codziennie skrzyp Włosy ostatnio gubię na potęgę. Paznokcie mam w miarę mocne, ale chcę, by były w dobrej kondycji. Zaparzenie i wypicie kubka ziół nie powinno stanowić problemu nawet w moim napiętym grafiku. Zaraz idę zaparzyć. 3. Zostawić w spokoju skórki Jak mówiłam, paznokcie mam w porządku, za to wszystkie moje nerwy odbijają się na skórkach. Co chwilę słyszę nie ...

listopad niby nic, ale wiadomo świata koniec

Obraz
Po raz pierwszy od lat mam wrażenie, że listopad nie będzie taki zły. Może to zasługa tego, że wreszcie mogłam dłużej pospać, a może beznadziejnego października. Nawet wczorajsza halloweenowa impreza była koszmarna (a raczej koszmarnie nudna), choć spędziłam ją w gronie przyjaciół, i ani trochę nie żałuję, że zamiast specjalnego przebrania założyłam wyjściowy dres.  Jestem z siebie dumna, wiecie? Dumna, że codziennie podnoszę się z łóżka i idę do pracy, której nie cierpię. Że w weekendy podnoszę się z łóżka i idę na zajęcia. Że po pracy i zajęciach mam jeszcze siłę zajrzeć do mamy do szpitala, odwiedzić babcię, upiec ciasto, spotkać się z kimś albo ogarnąć trochę w domu. Oczywiście to wszystko sprawia, że o dwudziestej mam ochotę przytulić głowę do poduszki i ciągle narzekam, ale to tylko szczegóły. Byle do wiosny!