Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2017

my church is black

Obraz
Przepraszam wszystkie osoby, które po przeczytaniu mojego ostatniego posta rzygały tęczą (po kilku dniach od jego publikacji sama się do nich zaliczam).  Entuzjazm trochę opadł, ale wciąż jest dobrze, zwłaszcza po weekendowym wypadzie z moimi dziewczynami. Przewóz po raz n-ty, po raz pierwszy zimą.  Raduńskie Dolne Rozmarzające jezioro Był kominek i wygrzewający się przy nim kot, długie spacery, przemakające buty, bo raz chodziłyśmy po błocie, raz po śniegu, raz lodzie, a nawet zamarzniętym jeziorze (czego się nie robi dla keszy!). Pierwszy raz miałam na nogach łyżwy, niestety z powodu odwilży niewiele miałam czasu, by spróbować nauczyć się na nich jeździć. Grałyśmy w planszówki, wypiłyśmy kilka drinków. Wspominałyśmy poprzednie wyjazdy. Zaczęłyśmy planować wyjazd na Pyrkon i Twierdzę.  Nie ma to jak selfie, na którym nic nie widać :) I zachciało mi się pojechać... wszędzie! Do Poznania, do Giżycka, na Mazury, w góry, do Szwecji... i w tysiąc innych miejsc.

i'm in love with the shape of you

Obraz
Wczoraj dostałam wynik ostatniego egzaminu - 3. Tym samym moja sesja oficjalnie dobiegła końca (wszystko zaliczyłam w pierwszym terminie), co oznacza, że... wszyscy przegrali zakład. Walentynkowy bukiet  I wiecie co? W dupie z tym zakładem, zyskałam coś o wiele lepszego. Nie twierdzę, że cały czas jest kolorowo, czasem ryczę po kątach, czasem mam ochotę go zabić, ale... tak strasznie cieszę się, że przy mnie jest. A przecież bywam nieznośna. PMS przechodzę tak, że bez kija (albo czekolady) nie podchodź, a później ryczę, bo spóźnia mi się okres (bo jak na złość zachciało mi się kalendarzyk mesiączowy prowadzić). Jeszcze później, gdy już okres dostanę, to dwa dni umieram - przynieś, podaj, nakarm, pogłaszcz . Aż wreszcie słońce wychodzi, ja wracam do żywych i śmieję się jak głupi do sera. Tak, teraz mam ten ostatni etap. Spędziłam miłe walentynki, dostałam piękny bukiet róż i zrobiłam czekoladki dla niego (zawsze chciałam to zrobić!). Wczoraj z kolei na spotkaniu z przyj

my sweet prince, czyli o wszystkim i o niczym

Obraz
Miałam napisane już dwa posty, oba zostały jako szkice. Mam nadzieję, że tego nie spotka podobny los. Mało mnie tu ostatnio, bo sesja, więc jak na porządnego studenta przystało... nadrabiam seriale - w moim przypadku Kości. Na szczęście większość egzaminów już za mną, zostały tylko dwa w sobotę, no i ewentualne poprawki. Zdawałam też egzamin zawodowy i mam wrażenie, że oblałam obie części. Pisemna jak pisemna, z teorii nigdy szczególnie dobra nie byłam, bo zakuwania nie cierpię, ale może te dwadzieścia punktów uzbieram. Za to praktyczny, którego byłam raczej pewna, okazał się dosyć trudny, a to dlatego, że program, w którym należało rozwiązać większość zadań, pierwszy raz otworzyłam na egzaminie właśnie. Były z niego jedne zajęcia, nieobowiązkowe, o których wiedziała garstka osób. No i nie oddałam papierów z praktyk...  Poza tym martwię się siostrą i siostrzenicą - tak, siostra będzie miała córeczkę. Wszyscy starają się jej pomagać, tylko ja, przykuta do notatek, ni