Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2016

When there's trouble you know who to call

Obraz
Już chyba ze trzy razy zaczynałam pisać tego posta i za każdym razem kasowałam go, nie mając pomysłu, co z nim zrobić. Odwiedziłam jednak Wasze blogi i pomyślałam, że zrobię jak Anelise i po prostu zdam relację z ostatnich wydarzeń. :) Zacznijmy może od czwartku - tego dnia spotkałam się z A. i M., żeby opić magisterkę tej pierwszej. Chociaż opić to symboliczne słowo, spotkałyśmy się, żeby pogadać, a przy okazji wypić jedno czy dwa piwka. Z powodu czasowego zamknięcia naszej ulubionej Tabuli udałyśmy się do Małpiego Rozumu. Odwiedzanie nowych miejsc jest dla nas trochę stresujące, bo nie znamy menu ani cen, więc nie możemy wcześniej przemyśleć, co kupujemy, a nasza decyzyjność jest ujemna. Na szczęście od razu wypatrzyłyśmy to: i inne z tej serii, ale moim faworytem jak do tej pory jest właśnie dzika róża. Po dwóch poszłyśmy na lody i zapiekankę, a trzecie piwo wypiłyśmy już na plaży. W piątek, pomimo upału postanowiłyśmy pójść na spacer. Skończyło się na tym, że zdychał...

A za pierwszą wypłatę...

Obraz
Dawno nie cieszyłam się tak bardzo z weekendu. Jedyne, co musiałam zrobić, to pojechać dziś rano po wpis z jednego przedmiotu, zdać indeks... I choć w planie zajęcia mam dziś i jutro, w rzeczywistości mam już wakacje. Co do pracy, to zupełnie nic się w niej nie dzieje. Wpadam codziennie na 3-5 godzin i kontynuuję robienie tabelek w Excelu. Niby idzie mi to dość szybko, więc zawsze trochę czasu poświęcam na obramowanie, kolorowanie i czcionkę. Momentami tak bardzo nie chce mi się wklepywać tych liczb, że mam ochotę zacząć pisać pamiętnik albo jakąś historię. Z dojazdami jest w miarę dobrze, przynajmniej dopóki nie pada. W czwartek burza złapała mnie w połowie drogi i na pół godziny utknęłam na przystanku autobusowym (całe szczęście, że udało mi się do niego dotrzeć), bo inaczej dojechałabym do pracy przemoczona. W piątek niestety lało tak okrutnie, że wybrałam autobus, i powiem szczerze, że rower to zdecydowanie lepsza opcja. Przede wszystkim nie muszę czekać na autobus, kt...

Nie urodziłem się, by przeżyć swe dni w blokach

Obraz
Mam dwie wiadomości, tradycyjnie dobrą i złą. Dobra jest taka, że pracuję, natomiast zła... pracuję. Plusy są takie, że dostanę za to pieniądze, minusem jest fakt, że dostałam śmieciówkę. Ponadto mam beznadziejnie nieokreślony grafik, czyli muszę po prostu zrobić to, co mam do zrobienia, ale na razie nie jestem pewna, co mam do zrobienia. Do końca semestru zostały mi tylko dwa zjazdy i dwa egzaminy. Wakacje pewnie spędzę nad morzem (cha, cha), mam zaplanowany tylko jeden wyjazd - Szwecja w jeden dzień. Życie prywatne leży i kwiczy, ale przynajmniej mam Marvela i anime. Nie biegam, ale do pracy dojeżdżam rowerem (pół godziny w jedną stronę) i chodzę na długie spacery. Keszynki powoli się szukają, raz na jakiś czas wypije się piwko w lesie (całe szczęście, że jest już ciepło i można pić w plenerze). Na pewno nie chcecie podsunąć mi jakiegoś tematu na post? :)

Peace was never an option

Obraz
Trochę mnie tu nie było i pewnie nie wróciłabym dzisiaj, gdyby nie to, że skończyli mi się X-meni. Po dwukrotnym obejrzeniu nowego Kapitana Ameryki i nocnym maratonie z X-menami, okazało się, że uwielbiam Marvela. Po latach bycia mangozjebem i wciągania chińskich bajek, nagle zapałałam miłością do produkcji amerykańskich, które... cóż, wcale nie są takie złe.  Obejrzałam ponownie Zimowego Żołnierza, w którym, jak na ironię, Zimowego Żołnierza prawie nie ma, najnowszych Avengersów, wreszcie wróciłam do ukochanej bajki - X-Men: Ewolucja, doprawiłam to wszystko Wolverine i X-Men, nawet słuchałam jak młody Magneto śpiewa po polsku... (Obejrzałam też X-Men: Ostatni Bastion, ale postanowiłam o tym jak najszybciej zapomnieć). Zajarałam się nadchodzącym Gambitem, nawet jeśli gra go Chaning Tatum. I w ogóle źle mi się zrobiło z głową.  Ktoś ma jakąś propozycję, co mogłabym teraz oglądać? Poza tym, byłam też w pracy. To znaczy to nie tak, że jakąś dostałam - byłam...