When there's trouble you know who to call
Już chyba ze trzy razy zaczynałam pisać tego posta i za każdym razem kasowałam go, nie mając pomysłu, co z nim zrobić. Odwiedziłam jednak Wasze blogi i pomyślałam, że zrobię jak Anelise i po prostu zdam relację z ostatnich wydarzeń. :) Zacznijmy może od czwartku - tego dnia spotkałam się z A. i M., żeby opić magisterkę tej pierwszej. Chociaż opić to symboliczne słowo, spotkałyśmy się, żeby pogadać, a przy okazji wypić jedno czy dwa piwka. Z powodu czasowego zamknięcia naszej ulubionej Tabuli udałyśmy się do Małpiego Rozumu. Odwiedzanie nowych miejsc jest dla nas trochę stresujące, bo nie znamy menu ani cen, więc nie możemy wcześniej przemyśleć, co kupujemy, a nasza decyzyjność jest ujemna. Na szczęście od razu wypatrzyłyśmy to: i inne z tej serii, ale moim faworytem jak do tej pory jest właśnie dzika róża. Po dwóch poszłyśmy na lody i zapiekankę, a trzecie piwo wypiłyśmy już na plaży. W piątek, pomimo upału postanowiłyśmy pójść na spacer. Skończyło się na tym, że zdychał...