za swoim szczęściem biegnę w świat
O wspólnym wyjeździe zaczęłam marudzić już w grudniu. Jakoś na początku roku udało nam się wybrać termin i miejsce i zarezerwować nocleg. Już następnego dnia zdążyliśmy się o to pokłócić, na szczęście nie na poważnie. W związku ze stanem zdrowia siostry do samego końca nie byłam pewna, czy w ogóle pojadę. Więc kiedy ruszyliśmy w piątek o szóstej rano, byłam naprawdę szczęśliwa, nawet mimo padającego deszczu i wczesnej, jak na mnie, pory. Nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy nie sprawdzili opuszczonego budynku :) Zanim dotarliśmy do Mikołajek, zdążyło się już wypogodzić i piękna pogoda utrzymała się tego dnia i w sobotę. W ten weekend zrozumiałam, dlaczego wielu osobom tak podobają się Mazury. Przyznaję, że mnie to miejsce zauroczyło. Popłynęliśmy na Śniardwy, chodziliśmy na spacery, grzaliśmy się w słońcu, jedliśmy lody, odpoczywaliśmy i przede wszystkim spędzaliśmy czas razem. Oczywiście nie wszystko było tak bajkowe, jak to w życiu, ale miło było wracać do domu . ...