myśli ledwie poukładane
Wreszcie pogoda jakby wiosenna, więc idziemy na spacer. Słońce, las, śpiew ptaków, jedną ręką trzymam twoją dłoń, w drugiej niosę Kasztelana. Słucham jak mówisz o jakimś filmie, który ostatnio widziałeś. Albo o keszu. Okolicy. Rybkach w akwarium. Oddycham głęboko i... system się zawiesza. Co ja tu robię? Co ja robię z tobą? Druga w nocy, a może już trzecia. Nie mogę zasnąć, niewygodnie mi, ale przecież nie zacznę wiercić się kolejny raz, bo nie chcę cię obudzić. Patrzę więc, jak rytmicznie podnosi się i opada twoja klatka piersiowa. Jak śpisz spokojnie, jakby tu było twoje miejsce. Albo może jakby nie obchodziło cię, gdzie akurat się znajdujesz. Skąd się tu właściwie wziąłeś? Jakie pasmo zbiegów okoliczności sprawiło, że tu ze mną leżysz? I dlaczego do cholery nie mogę spać?! Są takie chwile, gdy wątpię we wszystko. To znaczy jasne, powtarzam przecież średnio raz fziennie, że nic nie ma sensu, ale jednak chcę wierzyć w ten sens. chciałbym wierzyć, że my że życie to co...