Żeby się opalić, wcale nie trzeba wyjechać do ciepłych krajów...
Wystarczy wziąć rower i złapać prom do Szwecji. ;) W zeszłym roku o jednodniowej wycieczce do Szwecji zaledwie wspomniałam, więc tym razem zamierzam zdać nieco bardziej szczegółową relację. Z Gdyni wypłynęliśmy w poniedziałek o dziewiętnastej. Gdynia Po odprawie, przypięciu rowerów i zapakowaniu rzeczy do kabin, zjedliśmy kolację na górnym pokładzie, wypiliśmy trochę alkoholu, a gdy zrobiło się chłodno i ląd zniknął za horyzontem, już w środku ustaliliśmy plan na następny dzień. Potem prysznic, bajka na dobranoc i można było iść spać... na jakieś trzy godziny, gdyż już o piątej trzydzieści zaczęło się sprzątanie kabin i trzeba było wstać. Na szczęście podobnie jak ostatnio, obudził nas Rod Stewart, a jemu mogę wybaczyć. O siódmej dopłynęliśmy do Karlskrony, szybko opuściliśmy prom, zapakowaliśmy nadmiar bagażu do szafek w terminalu i ruszyliśmy na taras widokowy. Tam zjedliśmy śniadanie, po czym udaliśmy się w okolice Muzeum Morskiego, skąd złapaliśmy prom...