2020 - jeśli świt przyłapie nas, wykrzyczę mu to prosto w twarz
Trzeci raz zabieram się za podsumowanie 2020 roku. Pierwsze, które zaczęłam pisać, było dość ogólne, szłam po kolei przez wydarzenia, które miały miejsce. Potem spróbowałam podzielić podsumowanie na kilka kategorii: życie prywatne, pracę i tak dalej. Chyba jednak najlepiej będzie, jeśli po prostu wymienię wydarzenia ważne w tym roku. W moim życiu prywatnym nie zaszły żadne zmiany, utrzymał się status quo. Moja praca przeniosła się do domu, w biurze nie byłam już od dziesięciu miesięcy. Ostatnie pół roku to ogromne, z dziesięciokrotnie większe ilości spraw do zrobienia, a co za tym idzie, ciągłe nadgodziny, z których dopiero co się wygrzebaliśmy. Życzenie rozważał emigrację zarobkową, do czego na szczęście nie doszło, zmienił za to pracę na taką, w której odpowiada mu prawie wszystko. Pierwszy raz (i drugi) w życiu leciałam samolotem. Ogromny stres, za to cenię fakt, że w czasie, w którym pociągiem dojechałabym może do Poznania, samolotem doleciałam do Hiszpanii. Właśnie, byłam w H...