I spadnę tak już piętnasty raz
Kocham weekendy takie jak ten. Zaczęłam w piątek wizytą u fryzjera, pierwszą od prawie roku. Oczywiście fryzura nie wyszła tak, jak chciałam, ale trudno, żeby tak było, skoro sama nie wiedziałam, czego właściwie chcę. Ponadto fryzjerka wyrzuciła mnie z salonu z wilgotnymi włosami - całe szczęście, że mama przyjechała po mnie samochodem, bo inaczej na bank złapałabym przeziębienie. Loki, które zakręciła fryzjerka, rozpadły się, zanim jeszcze weszłam do domu. Przynajmniej pasemka wyszły całkiem ładnie. Potem wpadłam do centrum handlowego i kupiłam kurtkę oraz spodnie. Pół godziny później oddałam kurtkę z powrotem, bo przypomniało mi się, że moja koleżanka ma identyczną. Wytłumaczyłam to sprzedawczyni, a ona: To nie można mieć takich samych kurtek? Można, tylko po co? A na koniec dnia wisienka na torcie - Strachy na Lachy. Już po raz jedenasty w ciągu pięciu lat, a ja ciągle nie mam dosyć. Bo gdy jedziesz sam trolejbusem, skąd możesz wiedzieć to, że jedna taka szansa zdarza s...