To się zawsze dzieje jesienią
Takie zdanie wyczytałam w książce, którą niedawno czytałam. Sama książka była fatalna, ale sam cytat wrył mi się w pamięć. Nie wiem, czy rzeczywiście tak jest, ale tej jesieni się stało.
Jest poniedziałkowe popołudnie, siedzę sobie, oglądam serial, co prawda niewiele z niego rejestruję, ale chcę żeby coś leciało w tle. Mija siedemnasta, osiemnasta, dziewiętnasta, ojca nie ma, aż wreszcie siostra pisze, że wrócił nawalony. Czekam, aż się pojawi, ale cisza. Idę szukać, najpierw przeszukuję dom, potem z siostrą podwórko i najbliższą okolicę. Nic. Wracamy, a tu pod domem radiowóz.
Gwiazda jesieni, dwa i pół promila, wjechał samochodem pod żabką w inny samochód, w dodatku zostawił auto na chodzie i zatrzasnął kluczyki w środku. No ale przecież "miał pecha", że "ktoś na niego doniósł" i go zgarnęli "służbiści".
Moim zdaniem miał szczęście, że nie skończyło się gorzej i że miał kogoś, kto po nocy pojechał go odebrać z komisariatu.
Do tej pory cała się trzęsę. Pamiętam te dni, kiedy czekało się w domu na ojca, zastanawiając się, w jakim stanie i nastroju wróci do domu. Myślałam, że koszmar się skończył i już nie wróci, a tu proszę.
Wszystkiego najlepszego, Emi, obyś nie dostała więcej niespodziewanych prezentów na te urodziny.
To smutne, że czasami bliscy nie są źródłem wsparcia, tylko problemów. Pamiętaj, że jedynym sposobem na wyleczenie uzależnionego jest to, aby pozwolić mu spaść na dno.
OdpowiedzUsuń