Co tu się...?

Pierwszy raz od bardzo, bardzo dawna postanowiłam wybrać się na wakacje gdzieś dalej, niż Mazury czy polskie góry. Nie było mnie raptem tydzień, ale przez ten tydzień tak wiele się wydarzyło.

Jeszcze trzeciego marca, dzień przed wylotem, najbardziej stresowałam się moim pierwszym w życiu lotem samolotem, tym, czy uda mi się spakować wszystko, czy dobrze się odprawiłam. Potem były palmy, flamingi, trochę za dużo chodzenia, przypały w restauracjach, Hiszpanie, którzy naprawdę słabo mówią po angielsku, Morze Śródziemne, muszelki i codzienny "koronawirusowy raport".


Chciałam zrobić kolaż zdjęć, ale to przerasta moje możliwości

W pewnym momencie wszyscy zaczęliśmy się niepokoić. Coraz więcej zachorowań, w końcu pojawiły się też w "naszym" regionie. Mimo wszystko, wśród Hiszpanów panował spokój, nie widać było, by czymkolwiek się przejmowali, tylko my odkażaliśmy ręce przy każdej możliwej okazji. Może dlatego teraz jest tam prawie sześć tysięcy przypadków... Wreszcie każdy po kolei dostawał informacje, że ma przejść na home office. Każda kaszląca osoba powodowała niepokój. Coraz więcej czytało się w internecie o kolejnych przypadkach, ofiarach, kontrolach, zamkniętych granicach, odwołanych lotach. Dzień przed powrotem wszyscy myśleliśmy tylko o tym, by wrócić do domu (nawet jeśli nie wierzymy w polską służbę zdrowia).

Na lotnisku, mimo wcześniejszych informacji, nikt nawet na nas nie spojrzał, choć wracaliśmy z kraju wysokiego ryzyka. Tata koleżanki podrzucił mnie do domu. Od tego czasu wyszłam z domu tylko odebrać komputer z prac, po pizzę i raz do sklepu, gdzie starałam się do nikogo nie zbliżać.

Inaczej wyobrażałam sobie powrót. Kupiłam dla znajomych i rodziny pamiątki, słodycze, zrobiłam kilkaset zdjęć, które chciałam pokazać chłopakowi i o wszystkim opowiedzieć. Tymczasem przechodzę małą kwarantannę, a razem ze mną wszystkie rzeczy, które miałam rozdać. Przynajmniej mój pieseł jest szczęśliwy, że jestem z nim cały dzień.

Niestety przeczytałam chyba za dużo książek o apokalipsie i reportaż o Czarnobylu, żeby wierzyć w szybki powrót do normalności, ale staram się myśleć pozytywnie. Dobrze, że są memy. A jak Wam mija ten dziwny czas?


P.S. Okazało się, że nie lubię latać samolotem. 

Komentarze

  1. Dobrze Cię widzieć. Brakowało mi trochę Twoich postów - tak z ponad miesiąc ciszy!

    Co zaś tyczy się kryzysu, to jestem spokojna i stosuję się do zaleceń. Siedzę w domu, maluję, czytam, słucham muzyki, uczę się, oglądam filmy itd. Po prostu.
    Liczę, że będzie lepiej, ale najpewniej sami się o tym przekonamy w najbliższym czasie.
    Na pewno namnożą się memy. Oj namnożą!

    Przykre, jaki los sobie zgotowali Hiszpanie i Włosi przez stosunek do epidemii.

    Pozdrawiam i przesyłam pozytywne wibracje! (Może i z nutką groteski.)

    PS: Też lubię latać samolotem. Niebo z lotu ptaka wygląda przepięknie, a ja cieszę się jak małe dziecko. Chciałabym mieć skrzydła, ale niestety Matka Natura nie obdarzyła nas możliwością fruwania w przestworzach - na szczęście i nieszczęście.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pisałam, że NIE lubię latać samolotem. ;) W pierwszą stronę wystraszyłam się, bo wiało i pilot za pierwszym razem nie podjął się lądowania. Za drugim podejściem poszło dobrze, ale trochę grzmotnęliśmy o ziemię. Kiedy wracaliśmy, też wiało i niemiłosiernie trzęsło...

      Usuń
    2. Musiałam zatem przeoczyć. ;)

      Usuń
  2. Nijak się mam do tego wszystkiego. Staram się nie zbierać dzień cały informacji o wirusie, bo to szkodzi zdrowiu, nerwica. Nie spaceruję po marketach ani nigdzie, wpadam tylko po chleb i do domu. Do pracy chodzę, bo nie mogę podjąć pracy zdalnej.
    U nas jeszcze przypadku nie ma, ale strach jest.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja miałam ataki paniki w poprzednim tygodniu, a teraz im dłużej w tym siedzę, tym spokojniej do tego podchodzę. W biurze siedzimy zamknięci, dezynfekujemy ręce 40 razy dziennie. Pewnie, że najchętniej siedziałabym w domu - ale niestety nie mogę. Pewnie jeszcze z 2 miesiące to potrwa minimum - przywykniemy albo oszalejemy totalnie :D + odpadną mi dłonie od tego ciągłego mycia :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam nadzieję, że dotrwasz do końca kwarantanny :) Trzymam za Ciebie kciuki :) Chociaż akurat książki i filmy o apokalipsie to obecnie nie najlepszy pomysł :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Staram się nie ulegać panice. Dużo czytam, piszę, trochę sprzątam, spacery do lasu urządzam...

    OdpowiedzUsuń
  6. To już więcej takich książek nie czytaj i sobie po prostu żyj. Albo wróć do nich, gdy to cholerstwo się w końcu skończy. Chociaż my ludzie w sumie tacy jesteśmy trochę, prawda? Na smutki - smutne piosenki, a na radości radosne. Teraz jest jednak taki czas, że każda miara spokoju i uśmiechu się przyda, dlatego nawet zaczęli codziennie puszczać w telewizji kabarety.

    Mam nadzieję, że przekonasz się do samolotu. Bądź co bądź, wiele ułatwia w podróżowaniu, szczególnie, gdy jedzie się poza Europę, ale w jej obrębie - samochód też daje radę.

    Odetchnij, dużo spokoju Ci życzę :)
    Inka

    OdpowiedzUsuń
  7. Dobrze, że zachowałaś nie odpowiedzialnie i nie wychodziłaś z domu mimo, że nie otrzymałaś do tego wytycznych. Bo wiele osób póki nie dostanie "prikazu" pod groźbą kary w ogóle o tym nie myśli...

    OdpowiedzUsuń
  8. Jika anda mencari info judi casino, poker dan sportsbook dengan promo dan permainan yang terbaik, segera kunjungi situs yang telah kami siapkan dibawah ini.

    InfoJitu
    InfoPendek
    CheatPasti
    SitusPanas

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie wiem jakie są Twoje emocje obecnie, ale pamietam ten niepokój. Wszystko zaczęło się w okolicach mooich urodzin, więc data łatwa do zapamiętania. Będzie co opowiadać dzieciom...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz