Grosza daj Wiedźminowi, sakiewką potrząśnij

Wesołych świąt, kochani!

A nie, to już było i na szczęście się skończyło.

W ogóle grudzień jakoś tak szybko przeleciał, co nie? Pamiętam, jak pierwszego słuchałam tradycyjnie My December, planując post traktujący o tym, że to będzie właśnie mój grudzień

Cóż, nie był. Miałam urodziny, dostałam rozkoszne prezenty, w tym choćby pusheenowe skarpetki, pusheenowy kubek zmieniający kolor (o taki), herbatę, dzbanek do parzenia herbaty... i kilka innych rzeczy. Ale niedługo potem dostałam też mandat za brak biletu (cytując klasyka: Jak do tego doszło, nie wiem). Miałam też tydzień urlopu, z którego chyba tylko jeden dzień poświęciłam na odpoczynek. A to wyprałam w końcu firany, więc potem trzeba było je wyprasować i powiesić (a mam w domu dużo dużych okien), a to wreszcie umyłam grzejniki. Jak któregoś dnia pojechaliśmy z Życzeniem na pizzę, to okazała się niesmaczna i zawierała dodatek w postaci czyjegoś włosa (ach, Karczma schodzi na psy). 

Ale upiekliśmy pierniki! To jedna z moich ulubionych tradycji świątecznych. Doszłam do wniosku, że do pełni szczęścia potrzebuję foremek w kształcie dinozaurów, jednorożca i kota. Zobaczycie, kiedyś je kupię.


Potem wreszcie przygotowania do świąt - tona stresu, sprzątania, gotowania, pieczenia. I co z tego przyszło? Wigilia, na której połowa potraw została nietknięta, a ciasto nawet nie dotarło na stół. Za dużo, zdecydowanie za dużo tego wszystkiego. Obiecałam sobie, że na kolejne Boże Narodzenie zrobię połowę tego, co teraz. Pierwszego dnia świąt wpadłam do siostry na obiad, siostrzenica była zachwycona swoim prezentem - mini kuchenką. Przyznam szczerze, że i mi się spodobała - wszędzie światełka, okap szumi, mikrofalówka piszczy, jak kończy podgrzewać, a lodówka ma nawet kostkarkę... Drugi dzień spędziłam w pracy na dyżurze, robiąc kilka spraw, psując ludziom dostępy do systemu i czytając.

Sylwestra spędziłam bardzo spokojnie. Obejrzeliśmy z Życzeniem netfliksowego Wiedźmina do końca, a także fanowskiego Wiedźmina (Pół wieku poezji później) i filmik Mietczyńskiego, w którym omawia polskiego Wiedźmina. Pizzę popiliśmy różowym szampanem i obejrzeliśmy fajerwerki z okna. 



Komentarze

  1. Pierniki! <3
    U mnie w rodzinie nigdy nie było tradycji ich pieczenia, zawsze się kupowało.

    OdpowiedzUsuń
  2. U mnie w tym roku jedzenia było akurat - skończyliśmy wszystko jeść w drugie święto i nawet nie mogłam zabrać sałatki do pracy, bo już jej nie było :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Też mi cały ten Wiesiek po głowie chodzi, a przecież trochę czasu minęło.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku, jak Ty się zmieniłaś :) Bardzo dojrzałaś :) Nie było mnie tu kilka miesięcy, ale jestem bardzo ciekawa jak do tego doszło i czy w ogóle sama tą zmianę zauważyłaś :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz