lato to wrażeń moc

Wiosna wybuchła, a potem przyszło lato, choć przeplatane nieco jesienną pogodą. Ciężko uwierzyć, że to już połowa sierpnia, zaraz wrzesień, Twierdza, rowerowa Szwecja... 

Niebo nad Gdynią

Od ostatniego posta mam za sobą między innymi bardzo nieudaną przygodę z NFZ. Na klatce piersiowej zrobił mi się mały guzek, który w dodatku bolał. Poszłam więc do lekarza ogólnego, który wysłał mnie do ginekologa po pilne skierowanie na USG piersi. Ten z kolei stwierdził, że USG bez sensu (zmarnowałam w przychodni cały dzień!) i powinnam udać się do chirurga. Chirurg powiedział jednak, że jeśli mnie rozetnie, to "rozkrwawię się" i wysłał mnie na SOR. Na SORze też chwilę posiedziałam (bo kiedy przyszłam, kazali mi wrócić za pół godziny) i w końcu zostałam rozcięta (choć według lekarza podjęłam złą decyzję, w końcu okazało się dobrą). Jednak lekarz z SORu uznał, że nie może wyciąć wszystkiego, więc mam iść na oddział chirurgiczny. Kiedy zmarnowałam kolejny dzień, umawiając się na oddział, i jeszcze jeden, na pobranie krwi, dzień przed planowanym zabiegiem zadzwonił do mnie lekarz, by poinformować mnie, że jednak nie nadaję się do szpitala... W końcu umówiłam się do chirurga w Luxmedzie, który wydawał się sensowny, kazał mi umówić się na badanie, a potem na zabieg. Szkoda tylko, że badanie byłoby poza pakietem i kosztowało mnie ponad czterysta złotych... Chwilowo sprawa utknęła w martwym punkcie i na szczęście przynajmniej mnie nie boli. 

Ale działy się też miłe rzeczy, jak choćby weekendowa wyprawa z koleżankami do Olsztyna. Kurczę, to naprawdę ładne miasto. Urocze parki i rynek, dobre jedzenie, tajskie lody i piwo z rogu. 

Mostek

I widok z niego

Tajskie lody

I wreszcie zobaczyłam słynny zamek w Łapalicach! Na najwyższą wieżę wchodziłam prawie że na kolanach, a schodziłam na tyłku, ale warto było.

Wejście (a właściwie wyjście)

Fontanna na zamku

Basen

Miałam też dwutygodniowy urlop, podczas którego z rodziną Życzenia pojechaliśmy w Bieszczady. Na szczęście tylko jeden dzień chodziliśmy po górach (Tarnico, kiedyś cię zdobędę!). Resztę spędziliśmy bardziej relaksacyjnie - nad jeziorem, na rowerkach wodnych, drezynach rowerowych, tamie na Solinie, szukając keszy, w między czasie zwiedzając bary, restauracje i popijając ukraińską whisky lub piwo. Na tym wyjeździe miałam prawdziwą huśtawkę emocji, ale ostatecznie stwierdzam, że było całkiem fajnie.

Krościenko, choć niestety nie to nad Dunajcem

Limuzyna na małej wyspie

Bardzo potrzebna przeprawa promowa

Przystań

Tymczasem wszystko wróciło do normy praca-dom, a po południu najwyżej jakieś małe wyjście na lemoniadę albo do kociej kawiarni. Przyszły właśnie dwie zamówione przeze mnie płyty Poprawna praca serca i Czyste szumienie, zdążyłam sobie przypomnieć, że wciąż kocham Happysad, obejrzałam do końca Teorię Wielkiego Podrywu (niemal się popłakałam przy ostatnim odcinku) i Jak poznałem waszą matkę (co za beznadziejne i żenujące zakończenie!).


Komentarze

  1. Ach, polska służba zdrowia...

    Współczuję i mam nadzieję, że jest z Tobą lepiej. ♥

    PS: Narobiłaś mi ochoty na tajskie lody,

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem z Olsztyna i potwierdzam, że to ładne miasto :) Jadłam te same tajskie lody, są pyszne :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. nie lubisz chodzisz po górach?:D ja to kocham:D

    OdpowiedzUsuń
  4. O polskiej służbie zdrowia można by napisać niejedną przykrą i absurdalną książkę..
    W Olsztynie nigdy nie byłem.
    Co do Bieszczadów, to jedne z moich ulubionych gór, a Tarnica była pierwszym szczytem, na który wszedłem :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Olsztyn to śliczne miasto :)

    OdpowiedzUsuń
  6. tragedia z tą naszą służbą zdrowia... można umrzeć czekając w tych kolejkach A i tak by zapewne nikt nie zauważył.. Solina,,Bieszczady. przynajmniej raz w roku muszę tam być 😊 w Olsztynie byłam raz i to przejazdem.

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowne lato :)
    Ja od kilku lat już nie mam problemu z polską służbą zdrowia -chodzę do prywatnej kliniki, gdzie opieka jest na najwyższym poziomie i troszczą się lepiej niż w hotelu , ale wiem, co przechodzisz, też tak miałam z publicznymi lekarzami :/ :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Współczuję przepraw z lekarzami...
    Pojechałabym kiedyś w Bieszczady, jeszcze nie byłam. :) W Olsztynie też nie, ale w tamte okolice mnie nie ciągnie. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Byłam w Olsztynie ze 20 lat temu i jedyne, co pamiętam to wizyta w Planetarium, gdzie mi się przysnęło :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz