wiosna wybuchła mi prosto w twarz

Dobra, przyznaję, znów trochę skiepściłam z obecnością tutaj i trochę się działo w tym czasie. 

Na przykład w kwietniu wybraliśmy się z Życzeniem na weekend na Mazury (za hajs z benefitów baluj). Ledwo trafiliśmy z GPS-em, totalny środek niczego, tuż za jakąś małą wioską. Do najbliższego sklepu dwa kilometry w jedną stronę (zamknięty) lub trzy w drugą (też zamknięty), więc ostatecznie po przejściu kilku kilometrów i tak trzeba było jechać samochodem do najbliższego miasta. Większość czasu tam spędziliśmy spacerując, podziwiając okolicę i szukając keszy. Okazuje się, że można odpocząć, cały dzień chodząc. W dodatku doskonale nas karmili, a jako że świeże powietrze wzmaga apetyt, brałam dokładkę praktycznie każdego dania. To były jedne z najprzyjemniejszych dni w tym roku, udało mi się naładować baterie.

liście

mostek

Tydzień później była Wielkanoc, przy której nie napracowałam się tyle, ile miałam w zwyczaju na poprzednie święta. Ciasta, jakieś sałatki, trochę sprzątania. W domu zjedliśmy tylko śniadanie niedzielne, po południu kawa i ciasto u jednej cioci, w poniedziałek u drugiej. Nawet udało nam się z Życzeniem wyskoczyć na chwilę do Osłonina na spacer. 

z mola w Osłoninie

A w kolejnym tygodniu wybrałam się do Poznania na mój czwarty już Festiwal Ziemniaka. Było... okej, choć z roku na rok kolejki pod zimny (lub wrzący) prysznic i spanie w tetrisa coraz mniej mnie bawi. Niemniej jednak niektóre atrakcje były całkiem fajne, jak choćby śpiewanie piosenek z kreskówek. Największe wrażenie zrobił na mnie jednak pluszowy Pusheen, który miał pewnie z metr wysokości. Gdybym tylko miała tysiąc dwieście niepotrzebnych złotych... Ogólnie całe stoisko z Pusheenami mnie zachwyciło, mogłabym na nie patrzeć i patrzeć. Ostatecznie jednak nie kupiłam z niego dla siebie nic, nabyłam za to kilka innych pierdółek w różnych miejscach; kolorowanki Odmętów Absurdu, magnes od Lisich Spraw, przypinkę z kotojednorożcem, oryginalne pyrkonowe piwo (o wiele droższe niż rok temu, w dodatku oszukane - pod tą samą nazwą w tym roku było zupełnie inne niż w zeszłym), no i kilka opakowań Pocky. Spotkałam też kilku starych znajomych, z którymi jednak nie zdołałam dłużej pogadać ani się napić.

wielki Pusheen, którego pragnę

W porównaniu z kwietniem, maj jest dosyć spokojny, jeśli chodzi o wyjazdy, za to niespokojny z powodu  dokumentów do Urzędu Skarbowego, które powinny być złożone już dawno. Ale to nieciekawa historia, o której jakoś nie chcę mówić. 

W końcu zrobiło się ciepło! Zaczęłam sezon rowerowy, staram się odzyskać troche formy, by móc zacząć jeździć rowerem do pracy. Do użytku gotowa jest też bieżnia - nic, tylko trenować. 

mieszkaniec plaży na Babich Dołach

A skoro wiosna zaczęła się już chyba na dobre, mam mnóstwo pomysłów na wycieczki i przygody, które chciałabym zrealizować. Oby się udało! 

może trochę więcej piję, może trochę mniej śpię
poza tym wszystko, no wszystko okej

Komentarze

  1. iii ja chcę takie Pushena:D:D:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ważne, że mimo wszystko, to jest dobrze. Wierzę, że będzie jeszcze lepiej. :)
    (Skłamałabym, gdybym powiedziała, że liści nie przykuły aż tak mojej uwagi....
    Nawet bardziej od Drewniaka.)

    Pozdrawiam i życzę Pusheena!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS: Pozwolę sobie dopisać, że czekałam na Twoje posty i cieszę się, że widzę u Ciebie coś nowego.

      Dużo weny, dziołcha! ♥

      Usuń
  3. Jejku ten kociak na prawdę super. Też bym takiego chętnie przygarnęła XD

    OdpowiedzUsuń
  4. No to niech Ci wyjdą kolejne wyjazdy :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Pusheen jest super, ale Odmęty Absurdu również :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz