ta odrobina cynobru to korona zdobiąca głowę panny młodej*
*cytat pochodzi z najwspanialszej bollywoodzkiej produkcji Om Shanti Om i nie ma żadnego związku z tematem posta. Po prostu chodził mi po głowie i musiałam gdzieś go zapisać.
Czy to już połowa marca? Przecież zamknęłam oczy na jakieś pięć minut...
To na początek może zdam relację, jak idzie mi z postanowieniami.
1. Przeżyć.
Jak widzicie, to się udało, choć nie było łatwo. Na początku lutego złapało mnie takie przeziębienie, że myślałam, iż z tego nie wyjdę. Musiałam udać się do lekarza po pierwsze w mojej karierze L4, a potem leżałam, kaszlałam, smarkałam i ogólnie umierałam przez prawie tydzień (a zazwyczaj w trzy dni jestem zdrowa). I dopiero co wyzdrowiałam z lżejszej infekcji. Chyba czas zacząć łykać tran.
2. Oszczędzanie.
Oj, nie idzie mi. Styczeń i luty przeszły zgodnie z planem, za to w marcu coś się posypało. Co prawda spodnie i bielizna, które kupiłam, były mi bardzo potrzebne, ale już codziennie wyprawy do żabki w przerwie w pracy nie są konieczne, wystarczy przygotować porządne jedzenie w domu. Do poprawy!
3. Ciało.
No cóż, wyregulowałam brwi! Co ciekawe, ten mały zabieg sprawił, że poczułam się o wiele lepiej. Umówiłam się też do fryzjera... ale odwołałam, bo się rozchorowałam. Na szczęście dzięki aplikacji umawianie wizyt nie jest już stresujące. Rozważam też zamówienie multisporta, bo nie wiem, jak inaczej mogłabym się zmotywować do ćwiczeń.
4. Praca.
Tu bez zmian.
5. Przyjemności.
Kino, książki, spacery, znajomi - chyba jest okej.
A w życiu raczej nudno, choć z moją rodziną pojęcie nudy jest względne. Poczułam, że zawiodłam jako siostra, gdy moja siostra zamówiła buty przez fejsbuka (zapłaciła przelewem!) i okazało się, że sprzedawca jest oszustem. Tymczasem u mnie w pracy na porządku dziennym jest śmianie się z głupich Brytoli, że kupują rzeczy na fejsie lub instagramie, a potem dziwią się, że zostali oszukani. Więc chodzę i wszystkim opowiadam o tym, żeby sprawdzać, komu się daje pieniądze, i oczywiście płacić kartą!
Serio - płaćcie kartą za zakupy! Potem, w razie gdyby coś poszło nie tak, zawsze można iść do banku, a oni mają obowiązek pomóc.
Poza tym, siostra moja zupełnie nie potrafi mówić nie i wczoraj byłam naprawdę wściekła, gdy bezczelnie odebrano jej inhalator. Kiedyś to urządzenie dostała moja mama od ciotki, a teraz siostra używa go, gdy jej mała jest chora. A ciotka nagle zapragnęła go odebrać, zadzwoniła do mojego ojca (choć dobrze wiedziała, w czyim jest posiadaniu), a ten, ubzdurawszy sobie, że inhalator należy teraz do niego (choć ani razu go nie użył), od razu pobiegł do mojej siostry, zabrał go i pojechał do ciotki.
Brawo, wszyscy tutaj postąpili słusznie: ciotka, która uznała, że jak coś komuś dała, to teraz może to odebrać, ojciec, który uznał za swoje coś, czego nie potrzebuje, za to czego potrzebuje jego mała wnuczka, i siostra, która bez żadnego protestu pozwoliła sobie wydrzeć inhalator. Pewnie was ta sytuacja nie rusza, ale mnie bardzo. Moim zdaniem siostra została okradziona, a ledwo wiąże koniec z końcem, za to ciotka mogłaby takich inhalatorów kupić sobie cały magazyn. Ojciec zaś od razu pomógł ciotce, a jak moja siostra do niego dzwoni po pomoc, potrafi zignorować telefon, bo zmywanie naczyń jest ważniejsze.
P.S. Mam za sobą też jeden niezwiązany z rodziną epizod paniki, kiedy nie mogłam spać, w kółko myślałam tylko o jednym i nie chciało mi się żyć. Naprawdę nie wiem, co bym zrobiła, gdyby moje przypuszczenia okazały się prawdziwe. Nigdy więcej.
P.S. 2 Pod żadnym pozorem nie czytajcie 365 dni. Chciałam nawet napisać recenzję tej książki, ale doszłam do wniosku, że zmarnowałam wystarczająco dużo czasu czytając ją. Teraz chce o niej zapomnieć.
Ja też się właśnie rozchorowałam. A oszczędzanie niekiedy bywa naprawdę wyzwaniem. Sczególnie jeśli jest mnóstwo ciekawych filmów w kinie, koncertów, czy ubrań na wieszakach w sklepie i aż się proszą, żeby je wziać :D A jadać to staram się w domu - wychodzi taniej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
O patrz, nawet nie wiedziałam, że płatność kartą jest lepsza od przelewu. Znaczy się - w takich niepewnych sytuacjach, bo poza nimi, to raczej wszystko jedno, prawda?
OdpowiedzUsuńNo niestety ja przez te wszystkie oszustwa w internecie zdecydowanie wciąż wolę kupować w tradycyjnych sklepach. A jeśli już coś kupuje to też oczywiście płacę kartą.
OdpowiedzUsuńCo do Twojej ciotki to mi by było wstyd tak dać coś komuś i w najmniej odpowiednim momencie odebrać.
Jeśli chodzi o odchudzanie: może cię to zaskoczyć, ale do utraty wagi żadne ćwiczenia nie są potrzebne.
OdpowiedzUsuńStarczy tylko mniej jeść, a zatem ograniczenie tych wypadów do żabki to dobry ruch. Ponadto, powinnaś więcej pić - żeby napełnić sobie żołądek i ograniczyć tym samym poczucie głodu.
Może pytanie tak trochę wyssane z palca, ale o czym jest "365 dni"?
OdpowiedzUsuńCudowna rodzinka, nie ma co. Wyrazy współczucia dla Twojej siostry.
OdpowiedzUsuńWidzę, że relacje rodzinne macie nieźle poplątane. Mam nadzieję, że więcej podobne sytuacje się nie zdarzą. U nas w mieście można wypożyczać inhalatory dla dzieci, więc może chociaż to poratuje Twoją siostrę. A ja właśnie mam zamiar przeczytać tę książkę. : D
OdpowiedzUsuńZmiany zaczynasz od czubka głowy, także nie jest źle :D Teraz pora na kolejny etap :D Może peeling twarzy? :D
OdpowiedzUsuńJa bardzo boję się płacić kartą, chyba mi się jeszcze ani razu nie zdarzyło, chociaż podchodziłam do tego tematu :) Wolę płacić przelewem ;) Ale jednak bardziej jestem ufna sprawdzonym portalom jak allegro. Tam wiem, że pieniądze najpierw idą do Allegro a później do sprzedawcy.
Ohoho, ile zmian!
OdpowiedzUsuńU mnie w rodzinie też takie chore akcje są odwalane. To chyba norma xD
Szczerze mówiąc to ja to widzę tak, że ten inhalator był Twojej ciotki, więc chyba miał prawo do niej wrócić. Zwłaszcza jeśli jej był jej potrzebny, niezależnie od tego na jak długo go komuś pożyczyła. W końcu to ona dała za niego kiedyś swoje pieniądze ;)
OdpowiedzUsuńGdybyś pożyczyła koleżance książkę, albo zegarek a ona by go trzymała dwa lata i Ty byś po tych dwóch latach poprosiła o zwrot to czy ona mogłaby mieć pretensje, że te rzeczy są przecież teraz jej? :)
Ja przez pierwsze 8 lat pracy nie byłem ani dnia na zwolnieniu lekarskim. A teraz, gdy jestem ojcem, co chwilę siedzę na zwolnieniu na dziecko..
OdpowiedzUsuńCo do ćwiczeń to u mnie było podobnie. Dopiero wykupienie karty sportowej w pracy mnie zmobilizowało. A tak mocno mnie zmobilizowało, że przez kilka lat ćwiczyłem regularnie 3-4 razy w tygodniu. Świetna sprawa :)