Życie jest pociurlone...

Jakiś tydzień temu, w środę albo w czwartek, obudziłam się obok Mężczyzny Mojego Życia. 

W sensie, jego obecność nie była czymś niezwykłym, choć codziennym też jeszcze nie, ale gdy na niego spojrzałam, doznałam małego olśnienia. To jest ktoś, z kim chcę być już zawsze (a jeszcze nie tak dawno mówiłam, że zawsze to przecież strasznie długo).

Oczywiście niedługo potem do głosu doszła proza życia, ale ta myśl ciągle jest gdzieś w mojej głowie.

Płaczę ostatnio dużo i dużo przeżywam, a on wciąż tuli, głaszcze i przytula (choć czasem boję się, że ta anielska cierpliwość kiedyś się wyczerpie). Wystarczy, że jest, że trzyma za rękę, a ja zaczynam wierzyć, że wszystko ma sens, że wszystko się uda. 

Zawsze będę się tobą opiekować.

Komentarze

  1. Żeby któraś tak była przy mnie... Ale się na to nie zanosi.
    Natomiast pewny jest koniec jednego epizodu w moim życiu https://myslinieskrywane.blogspot.com/2018/06/to-juz-jest-koniec.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Uroczo, ze swoim mam podobnie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniale jest mieć kogoś takiego przy sobie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeśli kocha to się nie wyczerpie :) mnie ciężko znieść, jestem okropna a on nadal wytrzymuje :) I to naprawdę cudowne, proza życia też może być piękna.

    OdpowiedzUsuń
  5. Oh, jak miłość mnie zawsze raduje!

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak dobrze mieć taką osobę, która ma tyle cierpliwości i ciepła! Pewnie szybko wszystkie smutki z Ciebie wytuli!

    OdpowiedzUsuń
  7. Skoro pojawiła się taka myśl, to trzymaj ją mocno. Znaleźć kogoś takiego to wyzwanie. Ja bym już nie puciła :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz