hieny mogą przeszkodzić nam
Wyprawę nad jezioro mogę zaliczyć do udanych.
Były kesze, gry, spacery, kąpanie się w jeziorze, grill i ognisko. Niestety nie obyło się też bez kłótni, której powodem byłam pośrednio ja sama, choć na dobrą sprawę nie stało się nic wielkiego. To trochę popsuło atmosferę, ale na szczęście nie na długo. Ewakuować się musieliśmy dzień wcześniej, bo z powodu piątkowej burzy nie mieliśmy prądu, a co za tym idzie także wody i zasięgu, i nawet przejazd musieliśmy sami sobie zrobić, usuwając z drogi zwalone drzewo. Zaczęliśmy już nawet snuć plany, jak to będziemy żyć dalej z dala od cywilizacji, pędząc bimber, warząc piwo i polując z łuku na dzikie zwierzęta, gotując skórzane paski i podeszwy butów... I będziemy oprowadzać ekipę National Geographic po naszym terenie. Jak jednak widać, wróciliśmy bezpiecznie do domu.
Były kesze, gry, spacery, kąpanie się w jeziorze, grill i ognisko. Niestety nie obyło się też bez kłótni, której powodem byłam pośrednio ja sama, choć na dobrą sprawę nie stało się nic wielkiego. To trochę popsuło atmosferę, ale na szczęście nie na długo. Ewakuować się musieliśmy dzień wcześniej, bo z powodu piątkowej burzy nie mieliśmy prądu, a co za tym idzie także wody i zasięgu, i nawet przejazd musieliśmy sami sobie zrobić, usuwając z drogi zwalone drzewo. Zaczęliśmy już nawet snuć plany, jak to będziemy żyć dalej z dala od cywilizacji, pędząc bimber, warząc piwo i polując z łuku na dzikie zwierzęta, gotując skórzane paski i podeszwy butów... I będziemy oprowadzać ekipę National Geographic po naszym terenie. Jak jednak widać, wróciliśmy bezpiecznie do domu.
Hymn tego wyjazdu sponsorowany jednym z keszy :)
Po powrocie udało mi się spotkać z Panem z Islandii, który wpadł na chwilę do Gdyni. Tym razem nie namieszał ani trochę, jak to zwykł robić kiedyś. Tym razem przebywanie z nim sprawiło, że ucieszyłam się, iż między nami nic nie ma i bardziej doceniłam Życzenie.
- Myślisz, że to ten jedyny? - zapytał tylko.
- Nie wiem - odpowiedziałam - a skoro nie wiem, to pewnie nie ten.
- Ale przecież ty nigdy nic nie wiesz - odparł, co wbrew pozorom poprawiło mi nastrój.
Te spotkania z nim co kilka miesięcy pozwalają mi zobaczyć, jak się zmieniam. Na każdym kolejnym jestem trochę inna, bardziej pewna siebie, szczęśliwsza. Daleko mi do tej kupki nieszczęścia, którą byłam jeszcze jakiś czas temu i oby tak zostało.
Resztę czasu spędziłam głównie z Życzeniem. Rozmawialiśmy, jeździliśmy, jedliśmy dobre rzeczy, obejrzeliśmy wszystkie części Sharknado (naprawdę polecam!), byliśmy na meczu (tak beznadziejnej gry Arki jeszcze nie widziałam) i nawet na rodzinnej wycieczce po cmentarzach, spaliśmy, graliśmy i zabijaliśmy komary. I chyba od tego nadmiaru wrażeń aż się rozchorowałam... Ale dwa dni przeleżane w łóżku i już jest dobrze.
Nie ma tu miejsca na gierki (o nie, nie, nie)
A nie ma tu miejsca na testy (o nie, nie, nie)
Nie jesteśmy już dziećmi (tak dobrze wiem)
Możemy być młodzi na wieki i przez to razem przejść
Czyli po prostu działo się wszystko :)
OdpowiedzUsuńnie ma to jak dobry czas, nawet choroba mniej wtedy męczy :)
OdpowiedzUsuńhttps://sweetcruel.wordpress.com/
Sporo się działo:) Fajnie, bo się nie nudziłaś :)
OdpowiedzUsuń