Pora na przygodę
Święta dały mi w kość.
Sprzątanie, gotowanie, rodzinne kłótnie i whisky stanowiły mieszankę na tyle wybuchową, że w Poniedziałek Wielkanocny próbowałam odebrać paczkę z niewłaściwego paczkomatu (ten właściwy był kilkadziesiąt metrów dalej). Na szczęście potem było już lepiej - poprawiła się pogoda, więc można było ruszyć na spacer i omówić z M. plan na wypadek apokalipsy. Zdążyłam też spotkać się z dziewczynami na filmy i nasze czteroosobowe jury jednogłośnie stwierdziło, że poziom filmów z serii Equestria spada. Dzięki Igrzyskom Przyjaźni Boruto wypadł całkiem interesująco.
W piątek ruszam na Pyrkon! (Nie, to nie jest Festiwal Ziemniaka, jak zaproponowała moja siostra). Udało mi się kupić śpiwór i adidasy (tylko dwie godziny łażenia po centrum handlowym), znalazłam plecak, do którego zamierzam się spakować, wydrukowałam bilety... i to tyle. Nie mam karimaty ani materaca, nie wiem, jakie ciuchy spakować, w ogóle nie wiem, co powinnam wziąć. Życzcie mi powodzenia. ;)
Cóż, święta chyba wielu osobom dają w kość, rzadko bywają okazją do wypoczynku tak naprawdę...
OdpowiedzUsuńPyrkon? Sama nie idę, ale mieszkam koło targów poznańskich :D Gdybyś chciała wpaść na piwo, daj znać XD
I matko, kocham tą piosenkę!
A co to takiego gdzie się wybierasz? ☺
OdpowiedzUsuńJa w ogóle byłam mega zalatana w święta :p
OdpowiedzUsuńPyrkon, to już ? A nie było to jakoś w maju ? :P
OdpowiedzUsuńfestiwal ziemniaka :D :D :D nieźle.
OdpowiedzUsuńnawet, jeśli to inny festiwal, to wiem, że będziesz się dobrze bawiła :D spontaniczne pakowanie jest najlepsze
A u mnie to był zwykły weekend ;D
OdpowiedzUsuńZacnie :)