O Festiwalu Ziemniaka
Zanim zacznę, wyjaśniam: nie mam na myśli nic złego, żartobliwie nazywając tak właśnie Pyrkon. Skojarzenie z ziemniakami jest chyba oczywiste... no i nie znam nikogo, kto nie lubiłby tych warzyw. A nawet jeśli, to przecież chipsom i frytkom na pewno się nie oprze. ;)
Czym właściwie jest Pyrkon? Jak twierdzą internety, to największy w Polsce festiwal fantastyki, czyli najprościej mówiąc, zjazd wszelkiego rodzaju zjebów: mangowców, fanastów, planszówkowiczów, steampunkowców, post-apowców, cosplayerów, rpgowców, gamerów, nerdów... Po raz pierwszy od bardzo dawna poczułam się zbyt... przeciętna. Ale to nic, muszę po prostu pomyśleć o przebraniu na przyszły rok.
Już w pociągu można było rozpoznać, kto jedzie do Poznania w tym samym celu, co moje towarzystwo. A na miejscu... cóż, tłumy. Mimo to udało nam się wbić na teren targów, stanąć we właściwej kolejce i zająć miejsce do spania w obozie dla uchodźców, czyli hali sypialnej (jak zauważyliśmy, mamy za słabe smartfony, żeby być uchodźcami). A potem można było już zacząć cieszyć się atrakcjami.
Momentami dostawałam oczopląsu, patrząc na wszystko, co się działo. Ludzi było mnóstwo i sporo z nich było przebranych. Miło było patrzeć na swoich ulubionych bohaterów w rzeczywistości, a i facetów w mundurach nie brakowało, co bardzo mnie ucieszyło (choć już pod koniec zastanawiałam się, czy to naprawdę policja, czy może jednak cosplay...).
W sali wystawców można było kupić chyba wszystko, co wiąże się z fantastyką. I gdybym tylko miała pieniądze, z pewnością przepuściłabym je na planszówki, książki, komiksy, kubki, przypinki, koszulki czy steampunkowe stroje. Ostatecznie nabyłam dwa kubki od Kobiety Ślimaka, Kapitana Szyszko (najlepiej wydane 7 zł ever!), przypinkę z ojojanymi miejscami, dwa komiksy Adventure Time, do których dostałam koszulkę gratis, a zestaw kości i metalową kostkę wygrałam kręcąc kołem.
Pierwszego dnia nie udało nam się dostać na żadną prelekcję, gdyż jak się okazało, trzeba było ustawić się w kolejce już z godzinę przed rozpoczęciem. Potem byliśmy już przygotowani i udało nam się być na kilku wykładach. Niektóre były całkiem ciekawe, jak czarowanie trupem, wampiry czy murder ballads Ćwieka (jak to możliwe, że nie czytałam jeszcze żadnej jego książki?), inne mniej, choćby prelekcja z człowiekiem przekonanym, że zombizm jest chorobą wywoływaną przez wirus z kosmosu, lub nie do końca przygotowana Jak przetrwać apokalipsę?, z której ludzie zaczęli wychodzić po kilku minutach. Mieszane uczucia mam względem japońskich baśni czytanych z książki, którą zresztą posiadam. Chyba tylko z racji późnej pory te absurdalne historie wydały się wszystkim zabawne.
Czas pędził jak szalony. Wieczorem spotykaliśmy się na piwo w większym gronie - nasza pociągowa grupka plus peagale. Samo wypicie piwa łatwe nie było - upolowanie stolika, a najlepiej dwóch i krzeseł na dwanaście osób w bloku gastronomicznym wymagało trochę wysiłku. A potem nagle nadchodziła trzecia w nocy i trzeba było udać się na spoczynek.
Najpierw jednak należało przecisnąć się do dosłownie naszego kawałka podłogi, starając się nie podeptać przy tym zbyt wielu osób, ogarnąć rzeczy i udać się pod prysznic. Ciepła woda była jedynie marzeniem, chyba że miałaś ochotę stać w kolejce do rana. Tam, gdzie kolejek nie było, czyhała hipotermia, a patrząc na ludzi bez klapek niemal sama dostawałam grzybicy. Na szczęście podczas moich kąpieli nie zgasło światło, jak to miało miejsce w przypadku znajomego.
Nie korzystałam nawet z komórki, gdyż oszczędzałam baterię - w pobliżu naszego legowiska gniazdek nie było, a okupować kontaktu w łazience, czekając, aż telefon się naładuje nie miałam najmniejszej ochoty (na następny wyjazd kupuję power banka!).
Poznałam kilka nowych osób: Michała, który, jak ujęła koleżanka, zapewniał fanserwis, Kamila, który... no cóż, po prostu jest Kamilem... Poza tym nic tak nie zbliża ludzi, jak stanie w kolejkach, piwo i zimny prysznic.
Kartkę znalazł chłopak przyjaciółki pod materacem. :D |
W końcu jednak trzeba było zacząć się zbierać i żegnać znajomych wracających na różne krańce polski. Hala opustoszała... Za to poznański dworzec pękał w szwach. Nie zapomnę tej przepychanki, gdy na peron wjechał pociąg do Gdyni i wszyscy próbowali dotrzeć do swoich przedziałów.
Poznań trochę się zmienił... to znaczy okolice dworca zmieniły się, odkąd byłam tam ostatnio. Zdecydowanie nie jestem fanką tęczowego chlebaka, centrum handlowego na dworcu i voucherów na toaletę. Następnym razem postaram się zobaczyć trochę więcej miasta. ;)
Bilet do Poznania: 60 zł
Wejściówka na Pyrkon: 60 zł
Wspomnienia: bezcenne
Nie wiedziałam że tak Ci się podobają panowie w mundurach :D
OdpowiedzUsuńMyślałam, że cały internet już wie. :D
UsuńA tu proszę ;p
UsuńTo może też znajdziesz jakiegoś fajnego strażaka ;p Bo rozumiem, że oni też wchodzą w grę? :D
Jak najbardziej. ;)
UsuńTo zapraszam do Częstochowy ;p Jest tu szkoła pełna młodych, przystojnych strażaków ;p Wiem nawet gdzie chodzą na imprezy :D
UsuńUważaj, bo pewnego dnia dostaniesz ode mnie wiadomość, że masz mnie odebrać z dworca :P
UsuńZapraszam :D Będę czekać ;p
UsuńZmieniłaś tak czcionkę i wszystko że się nie mogłam w komentarzach odnaleźć ;p
Trzymam Cię za słowo. :D
UsuńRzeczywiście, jest trochę nieczytelnie...
Nie ma problemu ;p Ciacho tam pracuje i wszyscy kadeci muszą się go słuchać, więc zorganizuje się jakieś spotkanie i będziesz sobie mogła wybrać ;p
UsuńPoprawiłaś, jest lepiej ;p Tamten szablon był naprawdę bardzo ładny, ale szkoda, że nie wyświetlały się miniaturki.
Świetny plan. :D Ale tak poważnie, ostatnio mam straszną ochotę wsiąść do pociągu i gdzieś pojechać, chociaż dopiero co wróciłam z Poznania.
UsuńMnie też to denerwowało, a nie zauważyłam tego wcześniej. Ale ten chyba jest w porządku. :)
Czasem każdy tak ma ;p Ja dziś siedząc na PKSie tęsknym wzrokiem spojrzałam na autobus jadący do Ustki ;p
UsuńTak, ten jest czytelny :)
Jeśli jechał przez Gdynię, trzeba było wsiąść. :D
UsuńTo dobrze. :)
A nie wiem nawet ;p Nie zwróciłam uwagi ;p Ale następnym razem się nie zawaham ;p
UsuńTylko niech pogoda będzie lepsza. :D
UsuńMogłoby się wreszcie zrobić ładnie :)
UsuńFajnie, ja porzuciłam marzenia na pojechanie tam już :P
OdpowiedzUsuńDlaczego?
UsuńBo jakoś nie mam czasu, pieniędzy...
UsuńWszystko zależy od odpowiedniej organizacji.
UsuńNiby tak ale nie poradzę nic na pracę :P Bo poza nią mogę się organizować, ale przy moich obecnych wydatkach oraz pracy nie mogę nic poradzić. Zdałam sobie smutną sprawę, że ani majówki ani wakacji to ja w tym roku nie będę miała ;/
UsuńAle chyba jakiś urlop Ci przysługuje?
UsuńNo na razie nie przysługuje :P
UsuńTo jaką masz umowę?
UsuńO pracę, ale pracuję od kilku miesięcy... No i dziś się dowiedziałam,że z racji mojego krótkiego stażu mam urlop TYLKO w pierwszym tygodniu lipca.... co mi ni chu chu nie pasuje... ;/
UsuńA zaczęłaś pracę w tym roku czy ubiegłym?
UsuńTą w tym, ogólnie pracuje już ponad rok w tym mieście :) Ale według nich jestem nowa i tyle mogę mieć :P Znaczy wyliczone dni będą tak jak mam, ale ich jest niewiele. Ogólnie nie narzekam, bo i tak na urlop nigdzie nie pojadę i nic nie zrobię ale chociaż ten środek wakacji mógłby być a nie... No ale trudno.
UsuńPs. ten z gwiazdami szablon był ładniejszy ale mało czytelny :D
A, to już wszystko rozumiem. W takim wypadku przysługuje Ci 1/12 urlopu (20/26 dni w zależności od stażu pracy) za każdy przepracowany miesiąc. Ale już w przyszłym roku, jeśli oczywiście nie zmienisz pracy, będziesz mogła zaplanować cały urlop z góry.
UsuńNo... Powiedzmy, że będę mogła ;) a zmienić może zmienię, jestem lekko rozdarta w tym temacie :p
UsuńTylko mówię, jak to wygląda formalnie. ;)
UsuńNie podoba Ci się obecna praca?
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńjaaaa ale niesamowita impreza:D
OdpowiedzUsuńO tak :D Polecam!
Usuńzapiszę sobie w kalendarzu i za rok zawitam:D
UsuńByłoby fajnie :P
Usuńspikniemy się:D a raczej zziemniakujemy xd
UsuńHaha, jestem za :D
Usuńtrochę mi czcioneczka nowa daje po oczach ;p takie tam ślepego problemy xd
UsuńTrochę tego nie przemyślałam :P
Usuńo znowu zmiany czcionkowe:D ale teraz zacnie:D
UsuńTeż wolę jak widać tekst :D
Usuńziemniaczku nowy post?:D
UsuńNie mam o czym pisać, kartofelku :D
Usuńwymyśl coś:D
UsuńSzkoda właśnie, że nie przeczytałaś komentarza na czas, można by było chociaż do Parku Wilsona wyskoczyć:D no i mam ciepły prysznic :D ale cieszę się, że dobrze się bawiłaś:)
OdpowiedzUsuńOj tak, żałuję bardzo, bo za ciepły prysznic i herbatę chyba sprzedałabym duszę :P
UsuńO widzisz. To ma następny rok już musisz dać znać XD
UsuńMożesz być pewna, że to zrobię, jeśli będę miała możliwość. :)
UsuńNo i dobrze:)
UsuńTo jesteśmy umówione. :)
UsuńHmm nie słyszałam o takim czymś, ale ... hmm to może być ciekawe przeżycie. :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie, choć pewnie nie dla każdego ;)
UsuńZależy co kto lubi i co komu pasuje.
UsuńDokładnie. Dlatego na siłę nikogo nie zmuszam.
UsuńMyślę, że każdy kto się odrobinę tym interesuje to się tym zaciekawi, ale też myślę, że warto tam być choć raz, żeby poczuć atmosferę.
UsuńZawsze można się przekonać w trakcie imprezy... Ale i tak trzeba choć trochę czuć fantastykę, bo bez tego na pewno nie będzie się dobrze bawić.
UsuńOj tak to na pewno. Bez sensu iść na jakąś imprezę, w której nie wiadomo o co chodzi ...
UsuńStaram się unikać takich sytuacji.
UsuńJa też.
UsuńTo jakie imprezy lubisz? :)
UsuńObserwowałam sobie Pyrkon u Opydo na Snapchacie, choć zupełnie nie moja bajka :D
OdpowiedzUsuńA power bank jest najlepszym wynalazkiem ever <3
No tak, to nie jest impreza dla każdego. :D Na szczęście ja bawiłam się zacnie.
UsuńSerio? Myślałam, że najlepszy jest czytnik ebooków :P
TO bardzo się cieszę że dobrze weekend spędziłaś :D
UsuńA, to niekwestionowany miszcz pierwszego planu. :P
Ach, te gadżety. Chciałoby się mieć wszystkie :P
UsuńBo człowieki się wygodnickie robią :P No i co, myślisz nad czytnikiem wciąż? :P
UsuńMam już niemal wybrany, ale wyjazd do Poznania trochę nadszarpnął moje finanse.
UsuńCo się odwlecze to nie uciecze :P Mogę być ciekawska i spytać, co wybrałaś? :)
UsuńKindelka siódemkę. Albo paperwhite'a, ale tu już cena trochę odstrasza. :P
UsuńPrzyjedź na PGA :P
OdpowiedzUsuńNie ma szans. :P
UsuńCzemu czemu czemu? :D
UsuńNie mój klimat. :D
UsuńA Pyrkon? napisałaś, że też tam byli cosplayerzy :)
UsuńAle nie pojechałabym tylko dla nich. :P
UsuńA dużo ich było w ogóle :p
UsuńSporo, ale później pogoda się zepsuła i się pochowali. :P
UsuńA to na dworze było?
UsuńNie no, na Targach Poznańskich. Z tym, że pierwszego dnia, kiedy była pogoda ładna, wszyscy siedzieli na zewnątrz i cosplayerzy się też kręcili po dworze i było ich widać.
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
UsuńMałż mnie namawia, żeby kiedyś tam pojechać... może się skuszę :)
OdpowiedzUsuńHm, jeśli nie zraża Cię opis atrakcji, to polecam. :D
UsuńWręcz zachęca :)
UsuńW takim razie widzimy się na Pyrkonie za rok. ;)
UsuńJuż szukam opiekunki ;D
UsuńNawet nie wiadomo, kiedy dokładnie będzie potrzebna :P
UsuńProblem z tym, że niewiele osób z mojego otoczenia może z małą zostać ;P
UsuńTym bardziej dobrze byłoby znać datę. :)
UsuńDokładnie :)
UsuńOczekując na datę zacznij szyć sobie przebranie :D
UsuńZ tym będzie zabawnie ;D Kompletnie nie umiem szyć ;D
UsuńBoski ten szablon :)
Nie martw się, ja też. :D
Usuńpanda-graphics.blogspot.com robią najładniejsze szablony. ;)
;D
UsuńJa też ;D
A no tak, jak mogłam o Tobie zapomnieć? :D Wybacz!
Usuń;D
UsuńDobra koleżanka jest pasjonatką fantastyki, od lat uczestniczy w Pyrkonie. Po Waszych relacjach wręcz żałuję, że to nie moje klimaty :D
OdpowiedzUsuńA ja się dałam namówić dopiero w tym roku... i żałuję, że tak późno. :) Szkoda, ale nic na siłę. ;)
UsuńBraciszek mi niestety traumę zafundował, z gatunku "na całe życie" :P
UsuńOpowiedz.
UsuńMiałam osiem lat, a brat chciał mnie zarazić czytaniem. Fanatyk fantasy wybrał "Hobbita" i działo się, oj działo. Codziennie musiałam czytać minimum 1,5 godziny, a wieczorem byłam surowo odpytywana. A w którym jestem momencie, co się wydarzyło, jak mają na imię bohaterowie. W dodatku nie na zasadzie rozmowy... stał nade mną skubaniec i przesłuchiwał. Ocen w dzienniczku brakowało xD
UsuńO rany, toż to istna tortura! Nie dziwię się, że masz traumę... A on ile miał lat wtedy?
UsuńNa mnie nikt tak nie eksperymentował na szczęście, mama tylko podrzucała mi książki, a ja je wciągałam jedna za drugą. :D
Może i ja kiedyś tam trafie :)
OdpowiedzUsuńMoże. :)
UsuńBez powerbanka na imprezę? Nie żartuj!
OdpowiedzUsuńJa go sobie ładuję za dnia, żeby go podpiąć do komórki, gdy mam nocną sesję (do 3:00) błądzenia na jutubach :v.
Szkoda, że nie moje klimaty... Może byśmy na siebie trafili i nawet o tym nie wiedzieli? :P
Pewnie wzięłabym go ze sobą, gdybym go posiadała.
UsuńNie byłoby to nic dziwnego, biorąc pod uwagę fakt, że na tej imprezie było prawie 40 tysięcy ludzi. ;)
Rozśmieszyłas mnie tym, jak to było?, "zjazdem wszelkiego rodzaju zjebów" :D Nie mój klimat, totalnie, ale lubię ludzi, którzy mają pasję! Więc cieszę się razem z Tobą :)
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem to najprostszy i najbardziej trafny opis. :)
UsuńLubicie się chyba tak nazywać, co? :D
UsuńNie wiem jak inni, ja nie mam nic przeciwko. ;)
UsuńA widzisz, ja dopiero przy narzeczonym polubiłam ziemniaki :D przedtem ich unikałam jak ognia :)
OdpowiedzUsuńNawet czipsów i frytek? :)
UsuńNic a nic :D chipsów do dzisiaj nie jem a frytki tylko z McDonaldsa :D
UsuńA to ciekawe :D Jesteś pierwszą znaną mi osobą, która nie pała miłością do czipsów. :D
UsuńCzymś się wyróżniam wśród Twoich znajomych :D
UsuńI dobrze, inaczej byłoby nudno. :)
UsuńNiestety czasem trzeba posmutać, podobno po deszczu wychodzi słońce, a jak jest źle to później jest dobrze ;)
OdpowiedzUsuńoj nie słyszałam o tej imprezie...
OdpowiedzUsuńNo to już słyszysz. :)
Usuń