Listopad niby nic, ale wiadomo świata koniec

jak śpiewa Pablopavo w Indziej.


A jak śpiewają Ascetoholix życie idzie jak na spidzie...

W końcu mam wolny weekend, więc zdecydowałam się napisać kilka słów. 

Do egzaminów zostały niecałe dwa miesiące, a ja zamiast czytać prawo podatkowe do poduszki, oglądam kolejny odcinek Teorii Wielkiego Podrywu. Zamiast przeglądać podręczniki, czytam Otchłań. Zamiast uczyć się, jak księgować listę płac... modlę się, żeby nie było jej na egzaminie.
I o ile jeszcze praktycznym się nie martwię, tak teoretyczny mnie przeraża. 

Pan, o którym pisałam, że wyjechał, i zastanawiałam się, kiedy wróci, nie zamierza przyjeżdżać do domu na święta, bo bilety za drogie. Chyba przegrałam zakład. 

Wcięło gdzieś animeon i nie mam pojęcia, jakie anime obejrzeć. Zastanawiam się, czy zrobić przedpłatę na Gangstę, póki jeszcze mam jakieś pieniądze. Znalazłam w domu płytę Santany, której, co ciekawe, nikt nie kupił ani nie pożyczył. Byłam na Luxach i spodobał mi się support, więc czekam na ich płytę. Aga i Magda są w rozjazdach, więc nie wiem, czy będziemy miały kiedy się spotkać.

Ale i tak ten listopad jest o niebo lepszy od zeszłorocznego. No nic, zanim zacznę ryczeć albo jeszcze bardziej przynudzać, wrzucam kilka piosenek, które ostatnio mi towarzyszą. 



Komentarze

  1. U mnie też ten listopad jest dużo lepszy... Ba... Chyba najlepszy jaki do tej pory mi się trafił :)
    Jesień i ta pogoda skłaniają do przemyśleń, do dziwnych czasem refleksji, że i ja mam ochotę popłakać. A że nie potrafię ryczeć przy kimś to nie płaczę, musiałabym mieć mega powód by się rozryczeć :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Listopad zawsze jest piękny, kwestia podejścia do niego w odpowiedni sposób. A poryczeć można zawsze, nawet w maju :) Czasem warto zatrzymać się, przysiąść i zastanowić się nad tym naszym, zwykle trudnym, życiem. Mimo wszystko życzę sporo powodów do podniesienia kącików ust w górę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Z jesienią to jest taka kwestia, że im więcej mamy do zrobienia, tym bardziej nam się nie chce :) lenistwo wysuwa się na prowadzenie- niestety :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Chyba każdy z nas znajduje miliony bardziej fascynujących zajęć, książek do przeczytania czy filmów do obejrzenia zamiast nauki :D A mimo to wszyscy jakoś zdajemy . Poradzisz sobie:)
    Listopad już się kończy, koniec zamierania, teraz spokój zimy. Oby i na ciebie spłynął:)

    OdpowiedzUsuń
  5. E tam. Na listopad w porównaniu do grudnia i jego komercji, nie powinno się aż tak narzekać.

    Siły życzę. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kto normalny uczy się na dwa miesiące przed egzaminem? :P Kobieto oszalałaś? :P masz jeszcze mnóstwo czasu ;p
    A co to za pan który miał przyjechać na święta i co za nadzieje z nim wiązałaś?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo to nie są zwykłe egzaminy, tylko zawodowe ;p a czasu wcale nie jest tak dużo.
      Pisałam o nim milion razy, ale za każdym chyba inaczej go nazywałam. Było o nim też w poprzednim poście. Nadziei nie wiązałam żadnych, przeszło mi już dawno, ale miło byłoby się z nim zobaczyć i napić :)


      Usuń
    2. Ja nawet do matury się uczyłam na kilka dni wcześniej :P Dasz radę, nie jesteś głupia :P
      W takim razie muszę wrócić do poprzedniej notki :)

      Usuń
  7. łe egzaminy Ci pójdą śpiewająco ja to czuję:D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz