Po długiej przerwie
Długo broniłam się przed napisaniem tego posta, ale wreszcie stwierdziłam, że wypada dać znać, że żyję i powiedzieć, co u mnie słychać.
To nie tak, że nie miałam o czym pisać. Momentami było za gorąco, żeby w ogóle myśleć, czasem byłam zajęta, a w rzadkich wolnych chwilach po prostu nie miałam weny.
Ale chciałam wam napisać o wycieczce do Szwecji: o domkach ślicznych jak z pocztówki, ścieżkach rowerowych, które biegły przez całą Karlskronę i Aspo, o tym, że można było zostawić rower w centrum miasta bez zapięcia i nie martwić się, że ktoś go ukradnie, o największych porcjach lodów najdziwniejszych smaków i o tym, jak siedzieliśmy na promie, popijając napoje, patrząc na mapę Skandynawii i planując wyjazd do Norwegii za rok.
Miałam też pisać o pobycie nad jeziorem: tyle ruchu w ciągu tygodnia chyba jeszcze nigdy nie miałam. Piechotą, kajakiem i PKS-em zwiedziliśmy całą okolicę i zdobyliśmy całą masę keszy. A wieczorami oglądaliśmy Trudne Sprawy i inne tego typu programy, Sharknado, Pierścień Nibelungów (w którym podziwialiśmy grę samego Roberta Pattisona), Wojny Magazynowe, no i Om Shanti Om po raz kolejny (bo nie ma imprezy bez Dard e disco). Graliśmy też w alko-scooby-chińczyka i barana (umiem w cyferki!).
Odwiedziłam nawet Elbląg, jednakże było zdecydowanie za gorąco na coś więcej niż leżenie na działce, a potem polewanie się wodą z węża ogrodowego. A kiedy nawet tego nie chciało nam się robić, po prostu oglądałyśmy Sabrinę.
Po powrocie z ostatniego wyjazdu przez chwilę byłam hikikomori, nie wychodziłam z domu przez tydzień. To ciekawe doświadczenie, wiecie? Tylko ja, Gintama i inne dziwne rzeczy z internetów. Opuszczenie domu okazało się dla mnie szokiem. Jak by to powiedział prawdziwy gracz: Grafika dobra, ale fabuła do dupy. Miałyśmy z koleżanką udać się na spotkanie keszerskie, ale speniałyśmy i skończyłyśmy w macu. Cóż, nie jesteśmy dobre w poznawaniu nowych ludzi...
W międzyczasie byłam też na koncercie Pablopavo (po sześciu bezkoncertowych miesiącach, wstyd!). Powiem tyle: gość jest naprawdę uroczy, mogłabym go słuchać długo, długo długo, ale musiałam zadowolić się tylko półtorej godziny.
Zaliczyłam też kilka nowych bunkrów (ach, zaczynam lubić ten zapach podziemi - oczywiście w niewielkich ilościach) i upewniłam się w tym, że jeśli ktoś mówi nie patrz tam, to pod żadnym pozorem nie wolno patrzeć.
W Bieszczady jednak nie jadę. Ludzie się powykruszali, a ja nie chcę wydawać resztki moich oszczędności w tydzień. Jednak mogę was zapewnić, że przyjdzie taki czas, że rzucę wszystko i pojadę w Bieszczady.
A z zupełnie innych spraw:
Angielskie tłumaczenie Gintamy jest fatalne. Tragiczne. Bezsensowne. Nigdy przez nie nie przebrnę.(Patrz na przykład 280 rozdział a 193 odcinek).
Dlaczego Oda musi zabijać wszystkich moich ulubionych bohaterów?! No dlaczego?! A nie, jednak nie. Ciekawe, czy One Piece kiedyś się skończy, skoro autor ma zwyczaj powtarzać co kilka lat, że manga jest skończona w 50-60 procentach.
Dowiedziałam się też, że wszystkie sceny walki z pierwszych Power Rangers są tak naprawdę wycięte z japońskiego pierwowzoru. Moje dzieciństwo legło w gruzach, ale z drugiej strony... to ma sens.
To chyba tyle... Odwiedzę Was, jak tylko znajdę w internecie prosty przepis na gulasz. Trzymajcie się. ;)
Cieszę się, że wreszcie się odezwałaś, Emi ! Trochę mi Ciebie brakowało, często zaglądałam nawet do Ciebie! :))
OdpowiedzUsuńA KFADRAT PRYWATNIE.
Miło mi to słyszeć. :)
UsuńCała przyjemność po mojej stronie.
UsuńSporo się u Ciebie działo, Emi :))
A KFADRAT PRYWATNIE.
To był taki odpoczynek od bycia no-life'em. :)
UsuńJak dobrze, że nie porzuciłaś bloga. Już powoli zaczynało mi to tak wyglądać.
OdpowiedzUsuńMusisz nadrobić zaległości u nas! :P
Obiecałam przecież, że nie zniknę bez pożegnania. ;)
UsuńZresztą Twoje posty akurat czytałam regularnie, za to z całą resztą będzie problem. :P
Obiecanki cacanki... :P
UsuńTa? To czemu nie komentowałaś regularnie? :>
Wiem, wiem. Ale nie w tej kwestii.
UsuńMogę odpowiedzieć typowo po babsku? Bo tak. :P A tak poważnie... To po prostu tak mam, jak nie ma mnie jakiś czas. Nie mogę się przemóc, żeby coś napisać.
Kiedyś przekonałem się, co tak naprawdę znaczy kobiecie bo tak...
UsuńNawet komentarza wtedy nie jesteś w stanie wykrzesać? :o
Nawet. Czytam posta, klikam 'komentuj', piszę... I stwierdzam, że to bez sensu, zamykam kartę.
UsuńNie gadaj nawet! :O
UsuńAle tak jest. :D
UsuńJednak pisz czasem. Nie ma nic dobijającego jak cisza na blogu...
UsuńWrażeń moc! Nic dziwnego, że blog zszedł na trzeci plan :P
OdpowiedzUsuńNie jestem przyzwyczajona do tylu atrakcji. :P
UsuńToż to zawrót głowy :P
UsuńNa szczęście teraz się już uspokoiło. :D
UsuńNie wieje nudą po takich atrakcjach? ^^
UsuńTrochę tak. Przedwczoraj nie miałam pojęcia, co ze sobą zrobić. Za co bym się nie brała, to mi nie pasowało... :P
UsuńJa tak ma od dawna, idzie ześwirować :P
UsuńTo nie zazdroszczę.
UsuńZa dużo chorowania...
UsuńSzwecja... zupełnie inna mentalność. Fajnie, że natłok wolnego czasu udało Ci się spożytkować w takowy sposób.
OdpowiedzUsuńChętnie bym pojechala zwiedzić;)
OdpowiedzUsuńTo jedź. ;)
UsuńMiło czytać, że ktoś tu jednak korzysta z życia :) Długo byłaś w Szwecji?
OdpowiedzUsuńTylko jeden dzień. Stanowczo za krótko. :)
Usuńczyli aktywnie aktywnie! :) pozazdrościć :)
OdpowiedzUsuńTo chyba moje najbardziej atrakcyjne wakacje do tej pory. :P
UsuńTrochę pozwiedzałaś ;) Wracając do tego roweru to chyba tylko w Polsce on nie będzie nigdy bezpieczny. Mój brat, który mieszka w Niemczech półtora roku mówił mi, że w Niemczech to nawet samochód zostawiają z otwartymi oknami, na fotelu laptop i nie martwią się o to, że ktoś im go ukradnie :)
OdpowiedzUsuńTaki już nasz naród, nic nie poradzimy... Ja nawet jak przypnę rower, to zastanawiam się, czy kiedy po niego wrócę, wciąż tam będzie. :P A to w sumie dziwne, że w krajach, gdzie w sumie jest sporo Polaków, jest tak bezpiecznie. :P
UsuńHeh, też martwię się o rower tym bardziej, że nie kupiłam sobie jeszcze tego paska zabezpieczającego, wciąż planuję :D
UsuńSzwecja to ponoć śliczny, przyjazny kraj. Ja byłam w Norwegii rok temu i szczerze polecam.
OdpowiedzUsuńRaz byłem w Danii... i Szwecji - po drugiej stronie mostu nad cieśniną :v. Przepięknie i polecam :P.
UsuńJa też chcę! I do Danii, i Szwecji, i Norwegii.
Usuńach jak mi się Szwecja marzy...
OdpowiedzUsuńTo sobie wyskocz na jeden dzień jak ja :P
Usuńplanujemy Norwegię we wrześniu:D
UsuńBo jak się nie ma weny, to każdy pretekst do nie pisania jest dobry ;P Pięknie tam :)
OdpowiedzUsuńDokładnie. Dlatego nic na siłę. :D
UsuńPięknie, pięknie... W przyszłym roku też chcemy jechać.
Na pewno się uda :)
UsuńBardzo podobają mi się Twoje zdjęcia.
OdpowiedzUsuńDzięki. Ładne miejsce, ładne zdjęcia. ;)
UsuńMoże coś w tym jest :p
UsuńKurdę, ale się u Ciebie działo! Szwecja jest piękna na tych zdjęciach!
OdpowiedzUsuńSprawdź maila :)
OdpowiedzUsuń